mgr Stanisław Karlik, Kalisz
Nieznany obóz pracy przy lotnisku mińskim
Moja rodzina „po kądzieli” pochodzi z powiatu wołożyńskiego województwa nowogródzkiego (przed 1939 r.). Przed drugą wojną światową zamieszkiwała w miejscowości Wołożyn i miejscowości Pohorełka, obecnie w rejonie wołożyńskim obwodu mińskiego, gdzie moi pradziadkowie Adamowicze mieli ośmiohektarowe gospodarstwo rolne.
W lipcu1943 roku Niemcy spalili wioskę Pohorełka. Pododdział Ukraińców po dowództwem niemieckim wkroczył do wioski w godzinach rannych. Mieszkańców zebrali na podwórzu jednego z gospodarstw. Poinformowali ich przez tłumacza, że w przypadku znalezienia jakichkolwiek dowodów świadczących o kontaktach z partyzantami wszyscy zginą. Znaleźli tylko starą menażkę wojskową w której chłop miał smar do osi od wozu. W takiej sytuacji postanowili wioskę spalić a mieszkańców wywieźć na przymusowe roboty. Zanim jednak to zrobili to zabrali mieszkańcom dowody tożsamości i zrabowali mienie, a szczególnie inwentarz żywy. Moja mama wspomina, że widziała później „naszą kobyłę ze źrebaczkiem w Iwieńcu”.
W przymusowym obozie pracy,
który znajdował się na przedmieściach Mińska Białoruskiego, znaleźli się:
Janina Suchocka, ur. 10.04.1931, moja mama (na zdjęciu)
Ksawery Suchocki, ur. 12.12.1932, mój wuj a brat Janiny (na zdjęciu)
Emilia Suchocka,
moja babcia a matka Janiny i Ksawerego
(zmarła w Polsce w 1990 r.)
Helena Adamowicz (po
wojnie po zamążpójściu Helena Gołubowicz), siostra babci Emilii
(zmarła w latach dziewięćdziesiątych w miejscowości Pohorełka)
Franciszka Adamowicz,
moja prababcia a mama Emilii Suchockiej i Heleny Adamowicz
(zmarła w 1952 r. w Kureczkach koło Iwieńca).
Obóz był ogrodzony płotem i strzeżony przez wojsko, położony przy lotnisku wojskowym. W pobliżu były dwie wioski – Draźnia i Ślepianka oraz szosa i tory kolejowe prowadzące z Mińska do Smoleńska.
Ksawery i Janina Suchoccy zapamiętali imiona członków załogi obozu (relacja współczesna):
Czwartą osobą, którą zapamiętała Janina był Piotr – żołnierz Wehrmachtu, który był narodowości belgijskiej.
Ksawery Suchocki był w grupie 20 – 30 dzieci, Janina natomiast w grupie dużo starszych dziewcząt. Zgodnie podają, że w czasie pobytu w obozie pod nadzorem wykonywali następujące prace:
oczyszczanie z gruzów terenu wojskowego,
naprawa dróg, przebieranie ziemniaków w kuchni obozowej,
ustawianie atrap samolotów na lotnisku,
załadunek, rozładunek i rąbanie pozyskanego w lesie drewna na opał,
niwelowanie ziemi przy bunkrze, który budowano przy szpitalu na lotnisku,
noszenie kaloryferów, które instalowano do centralnego ogrzewania.
Janina informuje, że pracowała również przy dachu na nowo wybudowanej hali. Polewała gorącą smołą nową papę. Wtedy też jak dalej podaje miał tam miejsce wybuch butli gazowej, od której zginęli robotnicy – Belgowie.
Pracowali w następujących niemieckich firmach: Ksawery – EMMLER, Janina – RUDOLF PERSING (Emilia i Helena w firmie KUSCHEL - BAUER). W pisowni nazewnictwa tych firm mogą być przekłamania. Pragnę nadmienić, że w wykazie 2500 firm „Die während des Faschismus Zwangsarbeiterinnen ausbeuten” znajduje się firma Emmler Staszow. Nazwę tej firmy zapamiętał Ksawery. Janina w swojej improwizowanej relacji informuje o dramatycznym incydencie. Chciał ją zastrzelić Ernst, ponieważ nie podobał się jej jego pierścionek z trupią czaszką. Incydent ten zażegnał Willi. Według Janiny Piotr, który był narodowości belgijskiej, był dobrym człowiekiem, ponieważ poczęstował ją kawałkiem babki, którą przywiózł z domu w czasie pobytu na przepustce na święta Bożego Narodzenia. A propos warunków bytowych oboje podają, że wydawano im kartki żywnościowe na chleb i margarynę, dawano czarną kawę, zupę – lurę z gniecionego owsa, która była ugotowana na końskich kościach. Z relacji ich wynika, że w obozie tym byli ludzie z rejonu Puszczy Nalibockiej.
Janina i Ksawery jako dzieci pracę przymusową i niewolniczą wykonywali w okresie sierpień 1943 do kwietnia 1944. Zwolnienie z obozu, jak relacjonuje Janina, polegało na tym, że wraz ze zbliżaniem się frontu „wywieźli nas za Mińsk do lasu i kazali wysiadać z samochodów – myśleliśmy, że nas rozstrzelają.” Według niej tak się nie stało tylko dlatego, że jeden z mężczyzn mówił po niemiecku i w wyniku jego perswazji Niemcy odstąpili od powziętego zamiaru.
Janina i Ksawery dobrze zapamiętali atmosferę panującą wówczas w Mińsku. Mówiło się wśród robotników o partyzantach, którzy wysadzali pociągi. Było to po brutalnej likwidacji polskiej próby rozbicia mińskiego więzienia w lutym 1943 r. z udziałem polskich cichociemnych.
W czasie opisanych wydarzeń dziadek Grzegorz Suchocki, ojciec Janiny i Ksawerego, który do wojny 1939 roku pracował w magistracie w Wołożynie, nadzorował tam zieleń miejską i stawy (mówi się u nas, że dziadek sadził m.in. aleję drzew w kierunku na Mińsk) był wówczas w sowieckiej niewoli. Zob. Suchocki Grzegorz s. Michała (http://www.karta.org.pl/)
opracował: mgr Stanisław Karlik
e-mail: karlikstanislaw@wp.eu