mgr Stanisław Karlik, Kalisz

Nieznany obóz pracy przy lotnisku mińskim

Moja rodzina „po kądzieli” pochodzi z powiatu wołożyńskiego województwa nowogródzkiego (przed 1939 r.). Przed drugą wojną światową zamieszkiwała w miejscowości Wołożyn i miejscowości Pohorełka, obecnie w rejonie wołożyńskim obwodu mińskiego, gdzie  moi pradziadkowie Adamowicze mieli ośmiohektarowe gospodarstwo rolne.

W lipcu1943 roku Niemcy spalili wioskę Pohorełka. Pododdział Ukraińców  po dowództwem niemieckim wkroczył do wioski w godzinach  rannych. Mieszkańców  zebrali na podwórzu jednego z gospodarstw. Poinformowali ich przez tłumacza, że w przypadku znalezienia jakichkolwiek dowodów świadczących o kontaktach z partyzantami wszyscy zginą. Znaleźli tylko starą menażkę wojskową w której chłop miał smar do osi od wozu. W takiej sytuacji  postanowili  wioskę spalić a mieszkańców wywieźć na przymusowe roboty. Zanim jednak to zrobili to zabrali mieszkańcom dowody tożsamości i zrabowali mienie, a szczególnie inwentarz żywy. Moja mama wspomina, że widziała  później „naszą kobyłę ze źrebaczkiem w Iwieńcu”.

W przymusowym obozie pracy, który znajdował się na przedmieściach Mińska Białoruskiego, znaleźli się:

Obóz był ogrodzony płotem i strzeżony przez wojsko, położony przy lotnisku wojskowym. W pobliżu były dwie wioski – Draźnia i Ślepianka oraz szosa i tory kolejowe prowadzące z Mińska do Smoleńska.

 Ksawery i Janina Suchoccy zapamiętali imiona członków załogi obozu (relacja współczesna):

Ksawery Suchocki był w grupie 20 – 30 dzieci, Janina natomiast w grupie dużo starszych dziewcząt. Zgodnie podają, że w czasie pobytu w obozie pod nadzorem wykonywali następujące prace:

Pracowali w następujących niemieckich firmach: Ksawery – EMMLER, Janina – RUDOLF PERSING (Emilia i Helena w firmie KUSCHEL - BAUER). W pisowni nazewnictwa tych firm mogą być przekłamania. Pragnę nadmienić, że w wykazie 2500 firm „Die während des Faschismus Zwangsarbeiterinnen ausbeuten” znajduje się firma Emmler Staszow. Nazwę tej firmy zapamiętał Ksawery. Janina w swojej improwizowanej relacji informuje o dramatycznym incydencie. Chciał ją zastrzelić Ernst, ponieważ nie podobał się jej jego pierścionek z trupią czaszką. Incydent ten zażegnał Willi. Według Janiny Piotr, który był narodowości belgijskiej, był dobrym człowiekiem, ponieważ poczęstował ją kawałkiem babki, którą przywiózł z domu w czasie pobytu na przepustce na święta Bożego Narodzenia. A propos warunków bytowych oboje podają, że wydawano im kartki żywnościowe na chleb i margarynę, dawano czarną kawę, zupę – lurę z gniecionego owsa, która była ugotowana na końskich kościach. Z relacji ich wynika, że w obozie tym byli ludzie z rejonu Puszczy Nalibockiej.

Janina i Ksawery jako dzieci pracę przymusową i niewolniczą wykonywali w okresie sierpień 1943 do kwietnia 1944. Zwolnienie z obozu, jak relacjonuje Janina, polegało na tym, że wraz ze zbliżaniem się frontu „wywieźli nas za Mińsk do lasu i kazali wysiadać z samochodów – myśleliśmy, że nas rozstrzelają.” Według niej tak się nie stało tylko dlatego, że jeden z mężczyzn mówił po niemiecku i w wyniku jego perswazji Niemcy odstąpili od powziętego zamiaru.

Janina i Ksawery dobrze zapamiętali atmosferę panującą wówczas w Mińsku. Mówiło się wśród robotników o partyzantach, którzy wysadzali pociągi. Było to po brutalnej likwidacji polskiej próby rozbicia mińskiego więzienia w lutym 1943 r. z udziałem polskich cichociemnych.

W czasie opisanych wydarzeń dziadek Grzegorz Suchocki, ojciec Janiny i Ksawerego, który do wojny 1939 roku pracował w magistracie w Wołożynie, nadzorował tam zieleń miejską i stawy (mówi się u nas, że dziadek sadził m.in. aleję drzew w kierunku na Mińsk) był wówczas w sowieckiej niewoli. Zob. Suchocki Grzegorz s. Michała  (http://www.karta.org.pl/)

opracował: mgr Stanisław Karlik
        e-mail: karlikstanislaw@wp.eu